Negocjacje z Agentem
Czyli o tym na co uważać przy negocjacjach.
Dziś dalsza cześć historii naszych negocjacji z właścicielem działki, a raczej z agentem nieruchomości. Tak jak wspominałem wcześniej zaraz po wizycie u agenta wyjeżdżaliśmy na wakacje, dając mu uprzednio błogosławieństwo by w naszym imieniu wynegocjował lepszą cenę. Jakież było nasze zdziwienie gdy po tygodniu agent się do nas odezwał i oznajmił, iż cena działki wzrosła… Nie jestem pewien czy był to wynik niezwykłego doświadczenia i umiejętności negocjacyjnych „naszego” agenta nieruchomości (które to podczas spotkania wychwalał pod niebiosa), czy też jakaś zagrywka z jego strony. Efekt był taki, że poczuliśmy się jakby ktoś nie traktował nas poważnie i chciał naciągnąć.
Z pomocą przyszedł nam telefon do znajomego rodziców – również agenta nieruchomości, działającego jednak w kompletnie innym rejonie kraju. Ogólnie jego przekaz był bardzo prosty – większość agentów nieruchomości to „starzy wyjadacze”, którzy potrafią mocno manipulować, a ich głównym celem jest jak największa prowizja (czyli też jak największa cena sprzedaży). Jedyna rada na to – prosić agenta o bezpośredni kontakt z właścicielem działki i negocjować na własną rękę. Jak wspomniał agenci czasem w ogłoszeniach dają ceny dużo wyższe niż te ustalone z klientem. Nie wchodząc w szczegóły jako przykład podał kobietę z którą współpracował, której poprzedni agent wystawił dom za cenę 1,5 x wyższa niż ta która z nią ustalił. Gdyby udało mu się dom w tej cenie sprzedać, to zysk dla niego (wyższa o 1,5 x prowizja) i dla klienta (wyższa cena sprzedaży), często jednak cena jest „przeszarżowana” i ogłoszenie po prostu wisi… Klient nie wie czemu nie ma zainteresowanych, a dla agenta to po prostu tylko kolejne ogłoszenie.
Wracając jednak do meritum. Douczeni i zaznajomieni z „trikami” biznesu przez znajomego, przekazaliśmy agentowi informację, że prosimy o bezpośredni kontakt do właścicieli. Tutaj właśnie zaczęły się schody i nasz przyjazny i wesoły agent, nagle stał się nieco oschły i formalny, a historia działki zaczęła się coraz bardziej gmatwać. Otóż dostaliśmy informację, że właścicielka działki zmarła, a spadkobiercom nie śpieszy się z jej sprzedażą ze względu na grożący im podatek dochodowy od sprzedaży nieruchomości (w tej kwestii akurat od 1 stycznia 2019 roku przepisy zmieniły się na korzyść podatnika – obowiązujący wcześniej okres 5 lat od odziedziczenia nieruchomości kiedy trzeba było płacić podatek dochodowy, został zastąpiony okresem 5 lat od dnia nabycia nieruchomości przez spadkodawcę). Agent zasugerował, iż może jeśli skłonni bylibyśmy do powiększenia (już i tak powiększonej w skutek „negocjacji” agenta) ceny o wysokość podatku (czyli kolejne 19% więcej) to może udałoby się działkę kupić…
Mniej więcej tutaj nastąpił moment, w którym uświadomiliśmy sobie, że musielibyśmy być niespełna rozumu aby kontynuować te negocjacje i jakąkolwiek współpracę z „naszym” agentem nieruchomości. Odpuściliśmy sobie tą działkę i uświadomiliśmy, że coraz częściej myślimy o wcześniej znalezionej nieruchomości, a jej cena, początkowo poza naszym planowanym budżetem, może wcale nie jest tak wygórowana…
Ostatecznie niepowodzenie tych negocjacji naprowadziło nas na dużo lepszą decyzję, którą był zakup innej działki… O tym jednak później… W następnym wpisie przeanalizuję przypadek naszej kolejnej agentki nieruchomości, oraz tego jak ludzie często błędnie interpretują czym jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego…
Witam serdecznie,
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Wasz blog. Sam w tym roku stałem się posiadaczem działki leśnej o pow. lekko ponad 1,5 ha. I też oczywiście poprzez agencję.
U nas sprawa wyglądała nieco inaczej gdyż właśnie tak jak pisaliście Pani chciała sprzedać działkę leśną jako budowlaną bo tak było w MPZP ale my wiedzieliśmy co jest na rzeczy. Plus jest taki że w naszym rejonie albo inaczej nasza Pani agent nie podpisywała z nami żadnych umów, a prowizję miała od sprzedawcy ( za bardzo miłą obsługę jakoś jej się owdzięczyliśmy).
Suma sumarum wynegocjowaliśmu dużo niższą cenę niż była podana w ogłoszeniu o sprzedaży. I chyba wszyscy tzn my, sprzedawca i agencja byli zadowoleni. Wychodzi na to że wszystko zależy gdzie się leży "czytaj " na kogo się trafi
pozdrawiam i życzę sukcesów